Muzyczka na stoku, czyli jak umożliwić narciarzom szusowanie do rytmu.

Zima w pełni, kolejne województwa rozpoczynać będą ferie i, jak co roku, wielu Polaków, często całymi rodzinami, wyruszy w Góry, by zaznać odrobiny białego szaleństwa. A tam, w górach, czekają już na nich hotele, pensjonaty i oczywiście stoki narciarskie. Być może nie ma ich u nas tyle, ile w Alpach, ale na tyle dużo, że zmuszone są do prześcigania się w uatrakcyjnianiu ofert. Obok już od lat działać musi wypożyczalnia sprzętu, szkoła narciarska, coraz częściej w ramach obiektu pojawia się restauracja czy grill bar z obowiązkowym kominkiem (i grzanym winem – oczywiście tylko dla tych, którzy już pojeździli 👍 ). Czasami stoki narciarskie wplecione są w gigantyczne ośrodki oferujące usługi hotelowe, gastronomiczne, basen, spa, centrum rozrywki , sale konferencyjne i bankietowe. Żeby wielbiciel desek czuł się w objęciach obiektu jak najlepiej, żeby wrócił za rok, najlepiej w większym gronie. I bardzo dobrze.

A kiedy już zjazdowiec amator pędzi w lepszym, lub gorszym stylu, na nartach lub na jakiejś części ciała po naszej świetnie przygotowanej trasie, to milej mu jest, gdy z jakichś głośników zainstalowanych gdzieś przy trasie zjazdu dochodzi do niego sympatyczne muzyczka. Dlatego jeśli chodzi o wyposażenie samego stoku, prosty system nagłośnienia jest dziś prawie tak niezbędny, jak śnieg.  Jak taki system zaprojektować i z jakich elementów go zbudować?

Sprawa w zasadzie nie jest trudna, ponieważ zazwyczaj nagłośnienie trasy zjazdowej nie musi gwarantować jakiejś skomplikowanej funkcjonaliści. Ot, muzyczka dla narciarzy i możliwość nadania komunikatu, gdy coś dziwnego dzieje się na śniegu. W takiej sytuacji najlepiej sprawdzi się zwykły wzmacniacz miksujący, najlepiej wyposażony już w jakieś źródło muzyki (np. wzmacniacz z odtwarzaczem MP3 i modułem Bluetooth), najprostszy pulpit mikrofonowy i oczywiście odpowiednia ilość odpowiednich głośników. Jakich? No właśnie – do niedawna można było stosować zwykłe zestawy tubowe lub kolumny głośnikowe. Te pierwsze gwarantowały wysoką skuteczność, a więc umożliwiały objęcie nagłośnieniem sporych obszarów mimo stosunkowo niewielkiej mocy wzmacniacza, drugie zaś znacznie ustępowały pierwszym skutecznością, w związku z czym trzeba było stosować ich więcej.  Drugie jednak nie miały wady pierwszych, czyli bardzo wąskiego pasma, które sprawiało, że muzyka odtwarzana przez głośniki tubowe brzmiał, co tu dużo mówić, fatalnie. Od jakiegoś czasu są jednak dostępne na ryku tuby muzyczne. I to one wydają się być tu rozwiązaniem idealnym. Mają całkiem sporą skuteczność, zachowują jednak pasmo do całkiem porządnego odtwarzania muzyki. No i są odporne na mróz, śnieg, deszcz (tfu!) i wichury (o ile instalator nie zechce zaoszczędzić na śrubkach).

Ilość i rozmieszczenie głośników zależą oczywiście od rozmiarów i kształtów obszaru przeznaczonego do nagłośnienia, ale także od możliwości (np. tego, jak rozmieszczone są słupy lub inne elementy, na których głośniki można zamontować ). Zasadniczo nie jest to trudne, jednak warto czasem zapytać o to kogoś, kto będzie umiał doradzić (doświadczonego instalatora, firmę oferującą sprzęt).

Co do sposobu instalacji, oczywiście, z uwagi na rozmiary nagłaśnianych obszarów, stosujemy technikę 100V. Dzięki temu moc sygnału „wyprodukowana” przez wzmacniacz nie pójdzie w znacznej mierze w ciepło, rozgrzewając przewody linii głośnikowych (ciepło, to ma być latem, nad morzem 😁 ).  Głośniki montujemy dość wysoko tak, by mogły w miarę równomiernie pokryć muzyką nagłaśniany obszar. Głośność dobieramy tak, by nie powodować dużych ilości fal odbitych o dużych natężeniach, bo wówczas będziemy mogli napotkać kłopoty ze zrozumiałością (zwłaszcza przekazów słownych). Z zamontowaniem urządzeń i uruchomieniem systemu da sobie radę bez problemów każda solidna firma instalatorska (także, ewentualnie, o ile nie miała styczności z systemami nagłośnienia, to  po króciutkiej konsultacji z dostawcą sprzętu).

Właścicielom obiektów narciarskich życzymy dużych zysków, a ich gościom przyjemności z korzystania z narciarskich atrakcji i powrotu do domu z zachowaniem ciągłości wszystkich kości.